niedziela, 30 grudnia 2012

Choinka

Święta bez choinki, to czyste kpinki, jak mawiał Poeta, czyli Konstanty Ildefons Gałczyński. Zatem i u nas stanęła choinka, zwana chojakiem. Długowieczna, bo sztuczna. Zawisły na niej światełka oraz bombki, od jakiegoś czasu tylko plastikowe, oczywiście ze względu na koty. Lamety i anielskie włosy od dawna odeszły w zapomnienie. Jednak koty potrafią być bardzo pomysłowe i lameta im do szczęścia nie jest potrzebna. Już pierwszego dnia, jeszcze przed zawieszeniem całego wyposażenia, chojak zdążył zaliczyć lądowanie, na szczęście miękkie. Od tej pory podobnych incydentów nie zanotowano. Ale koty dostarczyły innych rozrywek. Część bombek została przez kocuraki zaanektowana i służy do rozgrywek w piłkę nożną, a raczej łapną. Na razie nie wyłoniono zwycięzcy, mecze w toku.

Pod chojakiem zagnieździł się Gandalfinio. Nawet się chyba pod nią podłączył, bo zaczął świecić oczami. Trochę mnie zdziwiła ta nagła miłość do sztucznego drzewka, ale wszystko się wydało. Gandalf zaczął rzygać choinką. A raczej jej sztucznymi igłami. Okazało się, że obżarł dolne gałęzie. Ma teraz szlaban na przesiadywanie w pobliżu chojaka. Łudzi się, że do przyszłego roku zapomnę.

Darmowy hosting zdjęć

Na zdjęciu, pod chojakiem, ta jasna plama ze świecącymi reflektorami, to Gandalfinio.



piątek, 28 grudnia 2012

Ryczący potwór

W naszym domu mieszka przerażający potwór. Bestia wydająca dzikie warkoty, wyjąca przerażliwie, jak wilk do księżyca. Potwór ma cztery kuliste odnóża, grubą długą trąbę oraz niezmiernie długaśny cienki ogon. Nie ma futra, piór ani łusek, ma za to lśniącą powłokę koloru czerwonego, krwisto czerwonego. Koty potwora boją się panicznie. Gdy potwór śpi, chodzą wokół niego na paluszkach, żeby spał jak najdłużej. Gdy tylko się przebudzi i zaczyna przebierać swoimi krótkimi nóżkami, wszystkie koty uciekają w popłochu. Zajmują wtedy strategiczne miejsca na parapetach, pod łóżkiem, za telewizorem albo w szafkach z ubraniami. Wiadomo, za chwilę potwór zacznie ryczeć i zwiedzać wszystkie pomieszczenia, będzie również zaglądać pod szafki, więc tam lepiej się nie chować.
Jedynym kotem, który oswoił potwora był Futrzak. Nie bał się wycia i warczenia, nawet nadstawiał swój grzbiecik potworowi do wyczochrania.
Aktualnie potwór nie ma przyjaciół wśród kotów, mam nadzieję, że może w najbliższej przyszłości znajdzie takiego. Nie przeżyłabym, gdyby zechciał się od nas wyprowadzić. Albowiem nie lubię biegać z miotłą.


środa, 26 grudnia 2012

Myszkin (*)

Dzisiaj mijają cztery lata od śmierci Myszkina.
Był kotem idealnym, moją największą kocią miłością.
Mam nadzieję, że czeka na mnie za Tęczowym Mostem...

Darmowy hosting zdjęć

Darmowy hosting zdjęć


niedziela, 23 grudnia 2012

Mailo

Jakiś czas temu wprowadził się do nas Mailo. Kiedyś miał swój dom i swoją kocią koleżankę, spał w łóżku i miał swojego człowieka. Niestety człowiek umarł, a rodzina, jak to często bywa, wyrzuciła koty na dwór. Nie radziły sobie zupełnie, na dodatek jakiś pies odgryzł kocurkowi ogon. Kotka dość szybko znalazła nowy dom, a Mailo czekał. No i się doczekał. Dokocenie przebiegło zupełnie bezproblemowo, koty od razu go zaakceptowały. Psica jak zwykle nie miała nic do gadania. Kilka razy oberwała po pysku, albowiem Mailo nie wiedział, co może go z jej strony spotkać. Teraz już śpią razem, zwłaszcza, że kocurek, a raczej kocurzysko, okazał się całkowicie łóżkowy. W kuchni również króluje, pożera wszystko co nadaje się do jedzenia. Buszuje po kredensach, szafkach i garnkach, na szczęście na razie nie obczaił, że da się wskoczyć do lodówki. Mailo jest duży, ma wielką głowę, a bez ogona, a raczej z krótkim kikutkiem, wygląda trochę jak ryś.

Darmowy hosting zdjęć




sobota, 15 grudnia 2012

Kocia lampka

Puszkin miewa różne dziwne pomysły. Niedawno natknął się na leżący na biurku klosz od lampki. Chyba mu zabłysła jakaś myśl w kocim móżdżku, bo od razu zaczął się do klosza pakować. Upychanie kociego sadła trochę trwało, ale efekt był chyba dla niego zadowalający, bo nawet zaczął drzemać. Koty mogą spać w dziwnych pozycjach. Upakowane w kloszu też. Co jakiś czas musiał się tylko podpierać o komputer, bo miał problemy z utrzymaniem równowagi.

Darmowy hosting zdjęć Darmowy hosting zdjęć

W pewnym momencie nawet zaczął świecić. Może się przegrzał?

Darmowy hosting zdjęć

Zastanawiam się teraz nad wykorzystaniem kotów do oświetlania domu. Może to byłby dobry pomysł na kryzys?


wtorek, 6 listopada 2012

Kosmita

Pewnego razu trafił do nas Felek. Koloru zielonego. Myślę, że mógł przybyć z obcej planety i przypuszczam, że był kosmitą. Trochę miał zwichrowany charakter i był chyba nieco stuknięty. Na dodatek mówił w zupełnie obcym języku, nawet koty go nie rozumiały, chociaż bardzo chciały się z nim zaprzyjaźnić. Najprawdopodobniej w celu konsumpcyjnym.
Kosmita mieszkał w swoim prywatnym statku kosmicznym, którego chyba koty mu zazdrościły. Bez przerwy próbowały dostać się do środka. Co jakiś czas Felek wychodził na zewnątrz, jednak dla jego bezpieczeństwa, koty w tych eskapadach nie mogły brać udziału. Pewnego razu zastałam w kuchni na stole kłębiące się kocury. Okazało się, że zielony siedział na karniszu i patrzył z góry na oblizujące się futrzaki. Najprawdopodobniej któryś sprytny koteczek majstrował przy drzwiach do statku, a kosmita skorzystał z okazji i postanowił trochę rozprostować kości.
Mieszkanie z ufoludkiem okazało się bardzo męczące. Zwłaszcza, że wydawał on dźwięki podobne do skrzeczenia, które nad ranem były bardzo uciążliwe, koty od razu były w gotowości do zaprzyjaźnienia się z nim i zaczynał się cyrk. Na szczęście znaleźliśmy Felkowi nowy dom, z większym statkiem kosmicznym i drugim kosmitą do towarzystwa. Tylko koty były niepocieszone.

Darmowy hosting zdjęć


sobota, 3 listopada 2012

Odkłaczanie

Co jakiś czas znajduję w domu w różnych miejscach pawie, niestety nie są to ptaki z kolorowymi piórami i pięknymi ogonami, za to mają dużą zawartość kocich kłaków. No ale cóż, takie jest życie. Wiadomo, kot się musi co jakiś czas odkłaczyć. Niektóre robią to po cichu, natomist Kajtulo uprzedza, że będzie pawiował. Uprzedza śpiewaniem. Mam przynajmniej możliwość przełożenia go w jakieś bezpieczne miejsce, znaczy dogodne do sprzątania. Najporządniejszy jest Myszon, bo on biegnie do kuwety i tam pozostawia pawia z kłakami.

Niektórzy stosują pasty odkłaczające. Kiedyś próbowałam, ale wciśnięcie jej kotom do pyska graniczyło z cudem. No ale skoro same się odkłaczają, więc nie ma problemu. Za to problemem są kocie kłaki wszędzie. W moim jedzeniu również. Niedługo dojdzie do tego, że będę musiała wydłubywać kłaki spomiędzy zębów, np. wykałaczką. Dzisiaj przydybałam Kunę, jak mieszał łapą w mojej kawie. Gdybym nie zauważyła, to pewnie bym tę kawę wypiła. Tak sobie myślę, że ktoś, kto by wymyślił odkłaczacz dla właścicieli kotów, mógłby zbić fortunę. Odkłaczacze zewnętrzne można już kupić, w postaci rolek z klejącą taśmą, ale odkłaczaczy wewnętrznych na razie nie znalazłam. Jednak myślę, że jest to kwestia niedalekiej przyszłości.


piątek, 2 listopada 2012

Kot skrzydlaty

Niektórzy twierdzą, że takich kotów nie ma. Ale są i tacy, co uważają, iż wszystko jest możliwe. No bo jak nie istnieją, skoro wiadomo jak wyglądają. To, że nie spotkałam skrzydlatego kota na swojej drodze, nie znaczy, że go nie ma. Nie spotkałam na razie, ale mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi. Nie omieszkam Wam wtedy o tym napisać.




czwartek, 1 listopada 2012

środa, 31 października 2012

Halloween

Jak szaleć, to szaleć. W Halloween jest akurat okazja, aby pokazać swoją kocią naturę. I czarną stronę kociego charakteru. Wiadomo wampiry, nietoperze, zjawy, czarownice, czarne koty i te sprawy. Podobno każdy kot ma w sobie gen czarnego kota. Nawet jak jest biały. U moich kotów jest to zapewne gen dominujący. Koty szalały, urządzały galopady, a także niezapowiedziane skoki na moje plecy.



Były także nietoperze. Czarownica też była, ale może nie będę wklejać swojego zdjęcia.



Jak przystało na Halloween była też dynia. Adekwatna do bawiącej się czeredy, tzn. kocio-wampirza.



Po zmroku wygladała dość diabolicznie.



W przyszłym roku planujemy trochę większą imprezę. To znaczy koty planują, a ja się muszę bez gadania podporządkować.



wtorek, 30 października 2012

Zjawa

Pewnego dnia pod stertą starych rupieci zaczęło coś chrobotać, trzeszcześć i postękiwać. Przeraźliwe dźwięki były coraz głośniejsze, nawet koty się pochowały ze strachu.



Rumor stawał się coraz większy. Mogę przysiąc, że słyszałam też jęki i szczęk łańcuchów. I wtedy pojawiła się ona. Zjawa. Albo zmora. W sumie to może był on, czyli duch. Chyba chciał udawać kota, ale mnie nie zmylił. Nie ze mną takie numery.



Oczy mu się dziwnie rozjeżdżały. Od razu zastrzegam, że nic tego dnia nie piłam. I nie paliłam.



Potem było jeszcze gorzej, nie wiem, czy chciał zjeść mnie, czy koty. Jęzor miał wielki, kły zapewne też. Niestety nie miałam pod ręką ani kropli święconej wody.



Na szczęście przypomniałam sobie o walerianie. Wylałam wszystko co miałam, wtedy zleciały się koty z całej okolicy. A duch znikł. Jak na razie ponownie się nie pojawił.



poniedziałek, 29 października 2012

Gruszkowatość

Koty, jako istoty idealne, no może prawie idealne, dążą do kształtu idealnego. Bryłą idealną jest kula. Zatem koty dążą do kształtu kulistego. Aby osiągnąć ten cel, jedzą i śpią, ograniczając najczęściej inne funkcje życiowe, które wymagałyby zużywania energii. Lepiej tę energię przekształcić w masę, która pozwoli osiągnąć cel. Oczywiście zdarzają się też koty z adhd albo koty anorektyczne, one zapewne dążą do innego kształtu, bardziej wklęsłego niż wypukłego. Ale wracamy do sedna sprawy. Kształt kulisty nie jest taki łatwy do osiągnięcia. Formą przejściową jest kształt gruszki. Może mniej idealny, ale za to bardziej wypukły niż wklęsły. Niektóre z moich kotów osiągnęły ten stan przejściowy, mogę do nich mówić - moja gruszkowatość.

Darmowy hosting zdjęć



niedziela, 28 października 2012

Pogromca węży

W naszym domu mamy masę rozmaitych węży. Z punktu widzenia kota oczywiście. Możliwe, że także i mnóstwo żmij. Czają się w różnych miejscach i zapewne szczerzą zęby. Te jadowe. Najczęściej lokują się przy podłodze, w pobliżu strasznych oczu w ścianie.

Jednak żadne węże i żmije nie są straszne dzielnemu kocurowi, jakim jest Puszkin. Najdzielniejszy ten kotek potrafi z daleka namierzyć wroga i w kilka chwil obezwładnić go całkowicie, by następnie użyć swych ostrych zębów w wiadomym celu. Zagryziony wróg nie jest już straszny. Rozszarpany wróg jest już nieżywy i do niczego nieprzydatny. I zupełnie nienadający się do ładowania komórki...




sobota, 27 października 2012

Akrobatka

Puma była niezwykle gibką i wysportowaną koteczką. Drzewa, płoty, a nawet dachy, nie były jej straszne. Świetna była również w gimnastyce akrobatycznej.

Najpierw w ciszy i kontemplacji oczekiwała na publiczność. Nigdy nie miała tremy, albowiem zawsze była świetnie przygotowana do występów.

Darmowy hosting zdjęć

Potrafiła pokazać jak jest elastyczna i pełna gracji, w końcu przecież nie jest tak łatwo utrzymać równowagę na koźle i na dodatek wykonywać różne gimnastyczne sztuczki.

Darmowy hosting zdjęć

Obroty i piruety też wychodziły jej znakomicie, tak naprawdę to robiła je jakby od niechcenia.

Darmowy hosting zdjęć

Następnie kłaniała się i rozglądała, czy w oczach fanów widać było zachwyt nad jej nieprzeciętnymi zdolnościami. A także nieziemską urodą i wdziękiem.

Darmowy hosting zdjęć

Na koniec czekała na zasłużone oklaski. Albo na jakiegoś kociego szmakosa w postaci choćby rybki.

Darmowy hosting zdjęć





piątek, 26 października 2012

Praca dyplomowa

Na szafie w moim gabinecie trzymałam zrolowane rysunki do pracy dyplomowej. Pewnego dnia Puszkin udał się na wyżyny w celu wyszperania czegoś ciekawego. Zręczny ten koteczek rozwinął kalki, ale nie pozwolił by spadły, o nie. Długo się im przyglądał, rozmyślał, w końcu chyba stwierdził, że znalazł jakieś błędy i musi mi je uświadomić.

Darmowy hosting zdjęć

Po pewnym czasie znalazlam go błogo śpiącego na zapisanych kartkach na parapecie. Możliwe, że próbował znaleźć błąd w obliczeniach, ale tak go znużyło liczenie, że odpłynął.

Darmowy hosting zdjęć

Całe szczęście, że nie był w komisji na mojej obronie, bo zapewne nie miałabym lekko...



Tak mi się jeszcze przypomniało. Gdy moja mama kończyła studia, dużo się w domu mówiło o obronie pracy magisterskiej. Siostra, która wtedy miała lat kilka, zapytała "Mamusiu, to Ty będziesz tej pracy broniła, żeby Ci jej nie podarli?"



czwartek, 25 października 2012

Akwarium

Moje dzieci dostały kiedyś akwarium z rybkami. Najbardziej uradowane były koty, zafascynowane przesiadywały przed nim godzinami. Jednak pewnego dnia nadeszła chwila, kiedy trzeba było akwarium wyczyścić. Nigdy wcześniej takiej rzeczy nie robiłam i za bardzo nie wiedziałam, jak sie do tego zabrać. Po długich popisach ekwilibrystycznych i manualnych udało się dokonać dzieła czyszczenia. Akwarium czyściutkie, wszystkie stworzenia przeżyły, ja również. Przepraszam, zapomniałam o kotach, trochę zmoczyły futerka, ale obyło się bez żadnych strat w kociostanie.
Do wykonania tego trudnego zadania użyłam:
1. miednicy plastikowej
2. chochli kuchennej w kolorze zielonym, dla kamuflażu
3. półtorej butelki plastikowej po wodzie mineralnej, seledynowej
4. sitka, również seledynowego
5. dwóch kocich misek
6. dużego garnka
7. rondla z długim uchwytem.
Koty dziwnie patrzyły na moje wyczyny i oczy robiły im się coraz większe. Oczywiście chętnie mi pomagały, przy okazji robiąc coraz większy bałagan. W tak zwanym międzyczasie wpadł na chwilę kolega męża, hodujący rybki. Całe szczęście, że nie zajrzał do pokoju i łazienki, bo zapewne musiałabym go reanimować. Tylko czym? Może filtrem do akwarium?


środa, 24 października 2012

Wyluzowanie

Jak wiadomo koty sypiają przybierając najczęściej bardzo dziwne pozy. Zdarza się, że wygląda to tak, jakby miały kręgosłup z gumy lub nie miały go wcale. Puszkinio też czasem mnie zaskakuje, jednak na ogół śpi kołami do góry. Wyluzowany pokazuje cały brzuchol z przyległościami, nie mając żadnych zahamowań.

Darmowy hosting zdjęć

Czasem tylko przeciągnie się i łypnie okiem.

Darmowy hosting zdjęć

Albo popatrzy na mnie z politowaniem...

Darmowy hosting zdjęć


wtorek, 23 października 2012

Zalęgło się

W szafach i komodach najczęściej zalęgają się mole. W szafkach kuchennych mogą to być mole kuchenne albo jakieś inne wołki. W blokach kiedyś lęgły się mrówki faraona, choć nie wiem czy one coś z jakimkolwiek faraonem miały wspólnego, musiałyby być bardzo długowieczne. Natomiast u mnie w szafkach i szufladach najczęściej zalęga się bałagan, który, z marnym skutkiem, próbuję zwalczać. Ostatnio wyjęłam z komody jedną szufladę, bałagan prawie się z niej wylewał, więc próbowałam jakoś go ogarnąć. Trochę czasu mi to zajęło, wiadomo, że walka z nim to nie taka prosta sprawa jakby się mogło wydawać. W tym czasie w innej szufladzie zalęgło mi się coś kudłatego.

Darmowy hosting zdjęć

I wcale nie miało ochoty na opuszczenie tego nowo zasiedlonego lokum. Chociaż, prawdę mówiąc, wolę w szufladzie kudłate niż bałagan.

Darmowy hosting zdjęć



Ostrzeżenie

Piszę te słowa w celu ostrzeżenia Was, drodzy Czytelnicy, przed kocią przebiegłością i wyrachowaniem.

Otóż biorąc koteczka do domu uważałam, że jest to bardzo biedna kocina, która do szczęścia potrzebuje tylko pełnej miseczki, kolanek do udeptywania i rąk do głaskania. Jaka ja byłam naiwna.

Ów stwór, będący kastrowanym kocurem, skrzętnie wykorzystał swoją chorobę, aby zrobić ze mnie niewolnika. A może ta choroba była tylko symulacją, któż teraz do tego dojdzie.
Wykorzystał moje dobre serce i podporządkował sobie mnie całkowicie. Wszystko powinno się kręcić wokół niego. A raczej, to ja się wokół niego powinnam kręcić.
No i oczywiście spełniać jego zachcianki.
Bo jak nie, to będzie miaukolił do oporu. Dziwne jest, że kiedy mnie nie ma w domu, to nie miaukoli. Jak tylko przekraczam próg - od razu zaczyna. Widocznie pozostali domownicy nie są osobnikami łatwymi do zniewolenia.

W dzień to jeszcze pół biedy, ale w nocy to się dopiero zaczyna. Przecież noc służy przede wszystkim do obsługiwania jaśnie pana hrabiego. A więc karmienie na kołderce. Mimo, że miseczka pełna, ale widocznie nieodpowiednie chrupki nakładam do niej z opakowania. Stwór zje tylko z kołderki, i tylko świeżo nałożone, no i oczywiście w niezbyt dużej ilości. Po co mają wietrzeć, gdy są zwietrzałe, to już nie smakują tak bardzo, a przecież i tak niewolnik za pół godziny lub godzinę nałoży kolejną porcyjkę.
Nauczyłam się już sypiać z torbą chrupek prawie pod głową.

No a co robimy, gdy niewolnik nie chce wstać i nas obsłużyć? Namolnie miauczymy mu do ucha. Najczęściej skutkuje. A jak nie, to obwąchujemy mu całą twarz perfidnie łaskocząc wąsami. Ostatnio wprowadziliśmy nową metodę - pacania łapą po twarzy. Na razie łapą nieuzbrojoną. Potem to oczywiście może się zmienić.
Tak więc niewolnik robi prawie wszystko, co pan mu każe. Niedługo może będzie już tak wytresowany, że zrobi wszystko, co koteczkowi się zamarzy.

Tak więc strzeżcie się! One najczęściej tylko tak niewinnie wyglądają.
Bierzecie do domu taką biedę, a potem, sami nie wiedząc kiedy, popadacie w ciężką niewolę. Strzeżcie się tych niewinnych minek i smutnych oczek.
Mnie już chyba nic nie uratuje, ale Wy jeszcze macie szansę...



niedziela, 21 października 2012

Koty latające

Wyczytałam kiedyś, że gdzieś w Chinach pojawiły się koty ze skrzydłami. Jednak nie były to prawdziwe skrzydła, tylko dodatkowe fałdy skórne, którę trochę je przypominały.

Myślę, że skoro człowiek może mieć marzenia dotyczące latania (raczej nie mam tu na myśli samolotów), to dlaczego koty nie miałyby marzyć o własnych skrzydłach i lataniu? Niektóre nawet próbują te marzenia realizować.

Pierwsza realizacja kociego marzenia w tej kwestii nastąpiła jakieś kilkanaście lat temu. Puma miała możliwość wchodzenia i wychodzenia przez okno, przy domu rosła bowiem wiśnia, z której kocina korzystała jak z drabiny. Pewnego razu zobaczyłam w oknie coś dziwnego - niby to była Puma, ale ... po jej bokach poruszały się ptasie skrzydła. Oczywiście oniemiałam, bo przecież wcześniej kotka wyszła z domu bez skrzydeł, a na pewno w tak krótkim czasie nie zdążyłyby jej wyrosnąć aż takie duże. Jakie było wytłumaczenie tego dziwnego zjawiska? Bardzo przyziemne. Okazało się, iż sąsiad hodował gołębie w celach konsumpcyjnych, a Puma po prostu znalazła te skrzydła na śmietniku i postanowiła się nimi zaopiekować. Niestety nie wiem, czy próbowała je wykorzystać do latania.

Jakiś rok temu próbował latać Gandalf. Przelatywał z jednej szafki pod sufitem na inną szafkę stojącą przy drugiej ścianie. Nawet mu to dość sprawnie wychodziło, do czasu. Kiedyś chyba źle obliczył trajektorię lotu i niestety przyciąganie ziemskie go pokonało. Na moje nieszczęście było to nocą, a na linii lotu znajdowało się moje łóżko - nie przeczuwając niczego złego spałam w najlepsze. Zostałam brutalnie obudzona, ponieważ Gandalfinio wylądował na mojej twarzy. Przy okazji pokiereszował mi policzek, do tej pory pozostało mi wgłębienie po rozciętym mięśniu. Czasami kocurek próbuje jeszcze używać niewidocznych skrzydeł, choć coraz mu ciężej z uwagi na powiększające się gabaryty. Jednak łóżko przestawiłam w kąt pokoju, tak na wszelki wypadek.

sobota, 20 października 2012

Czekoladowy alkoholik

Puszkin przejawia dość dziwny, oczywiście jak na kota, gust kulinarny. Nie kuszą go kiełbasy, szyneczki czy inne wędliny, rybka też nie jest szczytem jego marzeń. Ser żółty, tak uwielbiany przez inne koty, mógby dla niego nie istnieć. Za to ciasta, ciasteczka, drożdżówki, to jest coś. Z ciast najbardziej lubi serniki, choć innymi też nie pogardzi. Jednak tym, co Puszkinio lubi najbardziej, jest czekolada. Za, nawet mały, kawałek dałby się pokroić. Wszystko co zawiera ten specjał muszę dobrze chować. Myślę, że Puszkin ma węch wyszkolony właśnie na czekoladę - potrafi ją chyba wyczuć na odległość. Nieraz musiałam biegać za nim po domu, aby odebrać mu czekoladowy łup.

Miłość do czekolady nie jest jedynym dziwnym upodobaniem Puszkina. Jeśli chodzi o napoje, to mlekiem owszem nie pogardzi, jednak nie jest to jego ulubiony napój. Najlepsze są napoje słodzone, a mianowicie, herbata z sokiem, bawarka, cola, soki owocowe, nawet słodzona kawa. Najlepiej jednak, jeśli w szklaneczce jest jakiś napój wyskokowy. Przyłapałam już tego spryciarza na piciu wina, różnego rodzaju drinków, a nawet nalewek.

Oczywiście najłatwiej pije się koteczkowi z misek, lecz ja takowych nie używam, więc musiał opanować inne techniki, aby wyżłopywać mi to, co sobie przygotowałam do wypicia. Techniki są różne. Najpierw próbuje wkładać pyszczek do naczynia - gdy jest dość pełne, to udaje się trochę wychłeptać. Kiedy napój jest na dnie albo szklaneczka jest zbyt wąska, to też żaden problem - koteczek macza łapki w trunku i dokadnie wylizuje. Zastanawiam się kiedy Puszkinio opanuje picie przez słomkę, znając spryt tego koteczka, raczej nie jest to taka odległa przyszłość. Dopóki nie przyłapałam go na piciu mojego alkoholu, często zastanawiałam się, dlaczego w lampce albo kieliszku pływają mi kocie kłaki. W sumie powinnam się chyba cieszyć z jego upodobań, bo w razie czego mam kompana do kieliszka i nie grozi mi picie do lustra.

Darmowy hosting zdjęć

Darmowy hosting zdjęć

piątek, 19 października 2012

Gandalfinio w tiulach

Od jakiegoś czasu mój gust się zmienił, myślę, że odezwał się we mnie gen sroki - podoba mi się złoto, srebro, to co lśniące i błyszczące. Na szczęście nie jestem w tym osamotniona, moje upodobania podziela Gandalf. Kiedyś zakupiłam nową firankę, której kolor trudno określić, albowiem mieni się różnymi barwami i odcieniami. Gandalfinio od razu się w niej zakochał.

Darmowy hosting zdjęć

Wykorzystał moment mojej nieuwagi i zasnął w jej objęciach.

Darmowy hosting zdjęć

Jak widac gust ma niezły - nie dość, że wybrał sobie nową pościel z tiulu, to na dodatek w kolorze pasującym do futerka.

Darmowy hosting zdjęć

czwartek, 18 października 2012

Gest Kozakiewicza

Puszkin okazał się kotem z charakterem. Całą drogę z Katowic do Opola wydzierał się niemiłosiernie, na nic zdało się uspokajanie i mizianie. Zapewne chciał dać wyraz swojemu niezadowoleniu oraz pokazać, że nie z nim takie numery. Myślę, że przebiegły ten kocurek od samego początku miał zamiar pokazać nam kto tu rządzi. Na szczęście udało się jakoś dojechać do celu podróży, mimo tego, że przed wyjazdem nie pomyśleliśmy o zaopatrzeniu się w stopery do uszu. Łapki Puszkina były już trochę podgojone, a kotek błyskawicznie zadomowił się w nowym miejscu. Kiedy doszedł do pełni formy, powiedziałam mu, iż nadszedł czas, aby zaczął szukać nowego domu, ponieważ turnus sanatorium mu sie kończy. Jak na to zareagował?

Darmowy hosting zdjęć

Jego gest mówi sam za siebie...

Darmowy hosting zdjęć

środa, 17 października 2012

Teleportacja

Podobno koty mogą posiąść magiczne umiejętności różnego typu. Chociażby takie mruczenie, które wydobywa się z wnętrza kota, mimo, że w kocie nie ma żadnego motoru. Jednak takie mruczenie, przy innych kocich magicznych sztuczkach, to mały pikuś. Bardzo przepraszam, Pan Pikuś. Śmiem podejrzewać, że niektóre koty nabyły umiejętność teleportacji.
Kiedy Puma była jeszcze młodą kotką, zamknęłam ją w pokoju. Gdy wróciłam, kociska nigdzie nie było. Ponieważ po powrocie zastałam drzwi zamknięte, nie wchodziło raczej w grę ich otwarcie przez Pumiaczka, gdyż nigdy za sobą nie zamykała, mimo, że miała ogon. Przeszukałam cały pokój, szafki, łóżko, dokładnie obejrzałam okna. Koteczka nie znalazłam. Wtedy popatrzyłam w górę. I co zobaczyłam pod sufitem?

Darmowy hosting zdjęć Darmowy hosting zdjęć

Pumiaczek uwił sobie gniazdo w kwiatku i był z siebie bardzo dumny. Potem przez jakiś czas w tym kwiatku spała, niestety ze szkodą dla tego drugiego. W końcu z zielistki zostały smętne resztki, więc trzeba było kwietnik zlikwidować.
Można powiedzieć, że to nie była przecież teleportacja, tylko zwyczajny kamuflaż. Jednak inne fakty świadczą o tym, iż Puma posiadła umiejętność teleportacji. Pewnego razu kocina nie wróciła do domu z wieczornego obchodu okolicznych ogródów. Ponieważ wcześniej jej się to nie zdarzało bardzo sie zmartwiłam. Całą noc wołałam, szukałam i nic. Bałam się, że coś złego mogło się jej przytrafić. Rano musiałam iść do pracy, więc stwierdziłam, że zaraz po powrocie będę kontynowała poszukiwania. Otworzyłam szafę, żeby wyjąć płaszcz i co ukazało się moim oczom? Zaspana ziewająca Puma. Kolejnym faktem jest przenikanie przez materiał, na dodatek wodoodporny. Pewnego razu zapakowałam Pumę do torby podróżnej celem zawiezienia do weterynarza. Ponieważ nie było wtedy kontenerków, używałam do tego celu torby lub plecaka. A więc zapakowałam Pumę, zasunęłam zamek i na chwilę wyszłam z pokoju. Po powrocie wzięłam torbę do ręki, lecz wydała mi się dziwnie lekka. Otworzyłam zamek, a w środku brak kota. No i jak tu nie wierzyć w magiczne zdolności naszych kocuraków?

wtorek, 16 października 2012

Otwieracz do drzwi

Puma była jednym z najbardziej inteligentnych kotów, jakie przyszło mi poznać. Bez problemu nauczyła się otwierać drzwi. Po prostu wieszała się na klamce, oczywiście w odpowiednim miejscu, która pod jej ciężarem otwierała drzwi. Ten niecny proceder został ukrócony poprzez zmianę klamki na gałkę.

Darmowy hosting zdjęć

Darmowy hosting zdjęć

Darmowy hosting zdjęć

Darmowy hosting zdjęć

Potem żaden z kotów nie otwierał drzwi, mimo tego, że mieliśmy klamki. Do czasu pojawienia się Gandalfinia. Zmyślny ten koteczek obczaił do czego służy klamka i szybko nauczył się nią posługiwać. Przy okazji wypuszczał wszystkie koty z pokoju. Bywało tak, że wychodząc z domu, zamykałam koty w pokoju, wracałam i już z podwórka widziałam kocie figurki na kuchennym oknie. Wiedziałam, że Gandalf użył swojej tajemnej dla innych kotów wiedzy i umożliwił im dostęp do całej chałupy. Cóż było robić, przełożyliśmy klamkę pionowo do góry i odetchnęliśmy z ulgą. Jednak nasza radość nie trwała zbyt długo - Gandalfinio nauczył się otwierać. Wdrapywał się po gzymsach na drzwiach do góry i skakał na kanapę, kopiąc przy okazji klamkę tylnymi łapami. Po kilku próbach drzwi się otwierały. Gandalf jest inteligenty i gdy biegłam do pokoju udzielić mu reprymendy, siedział z dala od drzwi i udawał, że to nie on. Teraz przełożyliśmy klamkę pionowo w dół, oczywiście koteczek uskutecznia próby otwierania, ciekawe kiedy wymyśli nową technikę. Potem pozostanie nam tylko używanie klucza, choć obawiam się, że wtedy zdobędzie wytrych i nauczy się nim posługiwać. Oczywiście z wiadomym skutkiem.

poniedziałek, 15 października 2012

Puma - mój pierwszy kot

Moja przygoda z kotami zaczęła się pięknego październikowego dnia roku 1994. Dopiero co rozpoczęłam pracę i wracałam z zajęć z potężnym bukietem kwiatów z okazji Dnia nNuczyciela oraz pełną torbą książek i notatek. W krzakach zobaczyłam małego czarnego kotka, który nie reagował na obszczekującego go wielkiego wilczura. Właścicielka psa z wielkim zainteresowaniem obserwowała całe zajście. Na szczęście, gdy podeszłam bliżej, szybko się wraz z psem ewakuowała. Pobiegłam do domu, zostawiłam wszystkie rzeczy i wróciłam po kotka. Nie wiedziałam co mam z nim zrobić - wszak do tej pory byłam tylko właścicielką trzech psów płci żeńskiej i jednej świnki morskiej tejże płci.

Mój tato na widok kotka stwierdził, że skoro psy się wychowały, to i kot się wychowa. Czekałam na reakcję mamy. Niestety nie była entuzjastycznie nastawiona do kolejnego zwierzaka w domu. Ustaliłam, że najpierw idę z nim do weta, a potem zobaczymy co dalej.

Na szczęście weta miałam w pobliżu, zapakowałam kota, jeśli mnie pamięć nie myli, do wiklinowego koszyka i pognałam do gabinetu. Okazało się, że kotek tak naprawdę jest około półroczną kotką, najprawdopodobniej potrąconą przez samochód, w głębokim szoku i z dziwnie zwisającą tylną nóżką. Kicia dostała jakieś zastrzyki i musiałam z nią jechać na prześwietlenie na drugi konieć miasta. Tym razem zapakowałam ją do plecaka i autobusami dotarłam na to prześwietlenie. Okazało się, że koteczka ma złamaną miednicę.

Ulokowaliśmy kotkę w pokoju mamy. Dostała jedzenie i picie oraz troche piasku na podstawce do kwiatów. Prawie cały czas leżała na tej stronie, którą miała złamaną. Załatwiała się tylko do piasku, który z wiadomych względów trzeba było często zmieniać. Nie wiedziałam w ogóle o istnieniu czegoś takiego jak żwirek, bo przecież psom nie był on potrzebny. Mama była bardzo zbudowana faktem, że kicia jest czysta i załatwia swoje potrzeby tylko do piasku.

Kiedy kotka doszła już do siebie nadeszła pora, na zapoznanie jej z dwiema suniami, które do tej pory wiernie warowały pod drzwiami pokoju. Pamiętam, że Mała jakoś normalnie przyjęła fakt istnienia kota. Natomiast Gamcia, na widok małego, czarnego kotka na białej pościeli, zaczęła obracać głowę ze strachu i trzęsła się jak galareta. Może myślała, że zobaczyła diabełka? Na szczęście dosyć szybko zwierzaki w miarę się zaakceptowały.

Ale pozostał problem co z kicią zrobić. Mama stwierdziła, że trzeba komuś kotkę oddać, więc szukałam kogoś chętnego. Jedna z koleżanek stwierdziła, że ją weźmie. Miała przyjść po kitkę wieczorem, lecz w ostatniej chwili się rozmyśliła. No i kocina została u nas na zawsze.
Dostała na imię Puma, bo była domowo-dzikim kotem. Żaden ze znanych mi kotów nie miał takiego charakterku jak ona. Puma mieszkała ze mną ponad 14 lat.

niedziela, 14 października 2012

Arystokrata

W wieczór przed wyjazdem po Puszkina dowiedziałam się o kocie MCO do adopcji.
Nie wiedziałam jakiej jest płci, w jakim wieku i jakiego umaszczenia. Zadzwoniłam i umówiłam się na drugi dzień. Na miejscu okazało się, że jest taki, o jakim marzyłam - czarny klasycznie pręgowany. I tak przywiozłam Puszkina oraz Chiapasa vel Maxa vel Kunę. Kuna jest arystokratą w każdym calu.

Darmowy hosting zdjęć

Darmowy hosting zdjęć

Aktualnie przychodzi do mnie kot w typie Myszkina i stołuje się w ogrodzie.
Nie ma ogona, więc na razie mówimy na niego Bezogonek. Jest bardzo płochliwy, ale z ciekawości zagląda nam do okien i ze zdziwieniem ogląda koty. Może się zaprzyjaźnimy...

sobota, 13 października 2012

Buro-białe

Pewnego dnia pojawił się u mnie szkielecik bez łapy i ogona.
Dostał na imię Łazanek, bardzo zaprzyjaźnił się z Myszonem. Razem spali, razem jedli i pili kocie mleczko. Niestety Łazanio po miesiącu odszedł, czego zupełnie się nie spodziewałam. Zostawił w moim sercu dziurę, zresztą tak samo, jak inne, które odeszły. Nie mogę się z tym pogodzić.

Darmowy hosting zdjęć

Pako trafił do fundacji z zapaleniem płuc, udało się go wyleczyć, jednak nikt nie chciał adoptować zwykłego starego kota.
Kocurek zalecał się do mnie i do córki tak skutecznie, że w końcu dopiął swego - zamieszkał u nas. Pakulec jest spokojnym staruszkiem, do czasu, bo gdy znajdzie sie w pobliżu czegoś do jedzenia, budzi się w nim tygrys. Potrafi ukraść dosłownie wszystko.

Darmowy hosting zdjęć

Rok temu wypatrzyłam kota, podobnego do Myszkina, który trafił do schronu w Rudzie z ranami na łapach.
Na fotce był tak smutny, że nie mogłam o nim przestać myśleć. Mąż zgodził się, abym wzięła go na tymczas, więc postanowiłam po niego pojechać. Nazwałam go Puszkin, miał być tymczasem, ale został na stałe, z tym wiąże się pewna historyjka, ale to innym razem.

Darmowy hosting zdjęć