sobota, 3 listopada 2012

Odkłaczanie

Co jakiś czas znajduję w domu w różnych miejscach pawie, niestety nie są to ptaki z kolorowymi piórami i pięknymi ogonami, za to mają dużą zawartość kocich kłaków. No ale cóż, takie jest życie. Wiadomo, kot się musi co jakiś czas odkłaczyć. Niektóre robią to po cichu, natomist Kajtulo uprzedza, że będzie pawiował. Uprzedza śpiewaniem. Mam przynajmniej możliwość przełożenia go w jakieś bezpieczne miejsce, znaczy dogodne do sprzątania. Najporządniejszy jest Myszon, bo on biegnie do kuwety i tam pozostawia pawia z kłakami.

Niektórzy stosują pasty odkłaczające. Kiedyś próbowałam, ale wciśnięcie jej kotom do pyska graniczyło z cudem. No ale skoro same się odkłaczają, więc nie ma problemu. Za to problemem są kocie kłaki wszędzie. W moim jedzeniu również. Niedługo dojdzie do tego, że będę musiała wydłubywać kłaki spomiędzy zębów, np. wykałaczką. Dzisiaj przydybałam Kunę, jak mieszał łapą w mojej kawie. Gdybym nie zauważyła, to pewnie bym tę kawę wypiła. Tak sobie myślę, że ktoś, kto by wymyślił odkłaczacz dla właścicieli kotów, mógłby zbić fortunę. Odkłaczacze zewnętrzne można już kupić, w postaci rolek z klejącą taśmą, ale odkłaczaczy wewnętrznych na razie nie znalazłam. Jednak myślę, że jest to kwestia niedalekiej przyszłości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz