Kajtek trafił do mnie przypadkiem, znajomi męża koniecznie chcieli się pozbyć kota - kupili sobie yorka, zwierzaki nie zaprzyjaźniły się ze sobą.
Gdybyśmy go nie wzięli, najprawdopodobniej wylądowałby na ulicy. Początkowo bał się wszystkiego, zwłaszcza innych kotów, ale teraz sobie odbija. Pierze na lewo i prawo, gdy któryś z kotów za bardzo się do niego zbliży.
Gdy kupiliśmy dom do remontu, w ogrodzie mieszkał dziki i płochliwy stary kocur.
Powoli udało mi się zdobyć jego zaufanie. Potem po kilku już latach sypiał ze mną w łóżku. Był starym i schorowanym, a także steranym życiem futrzakiem. Gryzzli odszedł z powodu choroby serca i nerek.
Potem pojawił się Myszkin, wypatrzyłam biedaka na kocim forum, od razu skradł moje serce.
To była moja największa kocia miłość. Kot idealny, drugiego takiego chyba nigdy nie będzie. Niestety kilka lat w katowickim schronisku odbiło się na jego zdrowiu. Był u mnie tylko dwa lata, a jakby całą wieczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz