niedziela, 17 lutego 2013

Dzień Kota

Dziś 17 lutego, więc obchodzimy Dzień Kota.
Miałam nadzieję, że moje futra się nie dowiedzą i będzie spokój, ale gdzie tam, mąż nieopatrznie raczył mnie o tym poinformować przy kocurakach, no i się zaczęło. Skoro Dzień Kota, to przecież powinny dostać prezenty. Na szczęście miałam zachomikowany szeleszczący tunel, więc wyjęłam i kazałam się im cieszyć. Puszkin wlazł do środka, z jednej strony wystawała mu paszcza, a z drugiej kuper. Troche poleżał, trochę poszeleścił i wylazł zdegustowany. Reszta ferajny, brzydko mówiąc, tunel olała. Na razie tylko w przenośni.
W kuchni Szyszka z Kajtulem zaczęli awanturę, gdy karmiłam Pakulca wypasioną puszeczką, że jak to tak, on ma zawsze najlepiej, a my to co, plebs? No i musiałam się ugiąć, dostały trochę do misek. Ciekawa jestem, czy z jakimiś pretensjami pojawią się dochodzący. Ostatnio nawiedza nas Bezogonek i Ogonek, wyjadają chrupki i zaglądają do okien z ciekawością. Ogonek jest mniej płochliwy i nawet grucha mi za oknem. Obaj są w moim typie, czyli Myszkinowo-Myszonowatym.
Tak sobie myślę, że moje koty, to mają swój dzień chyba codziennie. W sumie, to one chyba mają Rok Kota. Co roku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz