niedziela, 8 listopada 2015

Chora Szyszunia

Niedawno Szyszka miała dziwny atak, oczywiście w nocy, kiedy dostęp do wetów jest ograniczony. Myślałam, że to wylew, ale wszystkie objawy (oczopląs, zaburzenia równowagi, kręcenie się w kółko) minęły, jak ręką odjął, po dwóch godzinach. Bardzo możliwe, iż był to atak padaczkowy, jednak więcej się nie powtórzył. Szyszka została przebadana, okazało się, że ma kardiomiopatię i jest na granicy anemii. Dostaliśmy leki i mamy obserwować.

Szyszka szybko doszła do formy. Albowiem, chyba z zemsty za wizytę u weta, usiłowała mnie w nocy zabić. Zrzuciła na moją głowę książkę w twardej oprawie. Oberwałam w skroń kantem tejże książki i przez chwilę zastanawiałam się, czy jestem jeszcze na tym, czy już na tamtym świecie. Na razie zostałam na tym łez padole, ale co będzie w najbliższej przyszłości - czas pokaże. Zwłaszcza, że Szyszunia nie odpuszcza. Na wszelki wypadek, przed położeniem się spać, sprawdzam, czy w najbliżej okolicy nie ma niebezpiecznych przedmiotów.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz